Napady złości
Pięcioletnia Samanta jest przyzwyczajona do stawiania na swoim w domu. Gdy słyszy „nie”, wykorzystuje swoją sprawdzoną metodę, aby zmienić je na „tak”. Dostaje napadu złości. Jej rodzice z reguły się poddają. Inaczej sytuacja wygląda w przedszkolnej grupie Samanty. Koniec przerwy – ogłasza przedszkolanka. – Czas wracać do klasy. – Jedno za drugim dzieci wchodzą do klasy – wszystkie oprócz Samanty. Dziewczynka nadal bawi się na drabinkach. Samanto, ty też musisz wrócić do środka – mówi do niej przedszkolanka.
Ale nie jestem jeszcze gotowa – upiera się Samanta. – Chcę się jeszcze pobawić. Będziesz mogła się bawić na następnej przerwie, ale teraz musisz przyłączyć się do reszty grupy – tłumaczy jej nauczycielka. Dziewczynka nie msza się. Przedszkolanka bierze ją za rękę i razem zaczynają iść do klasy. „Co jest grane?”, myśli Samanta. „Przecież to nie tak miało być”. Gdy są już blisko klasy, dziewczynka decyduje się wykorzystać swoją kartę atutową. Dostaje napadu złości. Kładzie się na korytarzu przed drzwiami i zaczyna płakać. Nie wejdę tam! – zanosi się szlochem. Jak chcesz – mówi do niej przedszkolanka. – Możesz wejść za pięć minut, jak już przestaniesz płakać. – Nastawia minutnik i prosi jednego z rodziców-wo- lontariuszy, aby popilnował dziewczynki podczas jej odosobnienia. Gdy dzwoni minutnik, Samanta ciągle płacze. Mija piętnaście minut i nic się nie zmienia. Ostatecznie po dwudziestu minutach Samanta wraca do klasy. Witaj Samanto – zwraca się do niej przyjaznym głosem przedszkolanka. – Usiądź proszę. – Napad złości nie dał efektu. Pod koniec następnej przerwy dziewczynka wraca do klasy razem z pozostałymi dziećmi.